sobota, 9 stycznia 2016

Cleo de Nile na czarnym dywanie




Swego czasu kupiłam dwie lalki Monster High na czarnym dywanie: Lagoonę- której historię opisałam wcześniej i Cleo- z którą przygodę właśnie zaczynam :)

Cleo, Cleo, Cleo... kiedy pierwszy raz (dobre parę lat temu) mój znajomy pokazał mi serię Monster High - bardzo byłam zaskoczona, że małym dziewczynkom rodzice kupują takie zabawki...
Nie ładne, wręcz niektóre egzemplarze straszne...
M. zapytał mnie, która podoba mi się najbardziej... nie było zbyt dużego wyboru, więc wybrałam Cleo.. chyba "najnormalniejsza" z nich wszystkich... bez kłów, szponów, kości itd...

Po latach- zostałam mamą i ciągle nie kupiłam MH mojej małej córeczce :D
Kupiłam sobie! ;) ale tylko po to, żeby udowodnić sobie i innym, że potworki wcale nie muszą być straszne- chyba, że repaint nie wyszedł ;)

No to zaczynamy :)


Cleo... bardzo ładny i ciekawy strój w tym wydaniu...
Po dokładnym przeanalizowaniu wyglądu Lagoony z tej samej serii z obawą otwierałam pudełko z nową lalą...
Czy będzie tak samo łysa???
O dziwo nie....
żadna z nich nie należy do tych "kudłatych", ale Cleo w tym wydaniu- ma o wiele więcej włosów niż jej koleżanka.
Włosy... ładne, długie, czarne... nie wypadają...




 Oryginalna twarz




twarz po zmyciu



Repaint to nie jest prosta sprawa... Czy będzie udany, czy nie- zależy od wielu czynników...
Między innymi od lalki jaką mamy... ale przede wszystkim od materiałów, którymi się posługujemy...
Podkład, pastele, kredki, farby...
źle dobrane mogą zepsuć wszystko...

Biedna Cleo... kiedy wyruszała w podróż ze sklepu do mnie do domu- jeszcze nie była świadoma tego co się z nią za chwilę stanie...
Zapewne cieszyła się, że dostanie ją jakaś słodka dziewczynka, która się nią zaopiekuje...
I będą się razem bawić, aż się obie zestarzeją...
A tu BACH! niestety... zamiast w malutkie rączki słodkiej dziewczynki o dobrym serduszku- trafiła w moje szpony....
Nie wiedziała, że osoba, która wyjęła ją z pudełka będzie chciała zmienić jej "osobowość"
I na dodatek wielokrotnie :P

I tak oto pierwszy repaint Cleo... Nie byłam zadowolona... złe kredki, zły pomysł... wszystko złe...
W poprzednim wpisie wspominała o tym, że często jestem niezadowolona z tego co robię i tak też było w tym przypadku...



Drugi repaint... byłam bardziej zadowolona... ale jeszcze nie w pełni...
Nie pasowała do mojego nowego pomysłu, który dokładniej opiszę w następnym wpisie... 
tam również przedstawię repaint nr.3 


Może się okazać, że komuś z Was podobać się będzie bardziej 1 lub 2 ... niestety jak to się mówi- już " po ptokach" ;)

Człowiek się podobno uczy całe życie... jest już bardzo późno..., więc idę spać... raniutko jeszcze zrobię zdjęcia nowej odsłony lali przy świetle dziennym i może dla odmiany uda mi się opisać mój nowy projekt krok po kroku...
wtedy może ktoś mądrzejszy ode mnie- jeżeli zabłądzi tu na tym blogu- powie mi co robię źle :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłej nocy 

Dobranoc 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz